Zamówiłam ostatnio książkę o tym tytule. Przyszła świeżutka
niedawno i się w niej zakochałam. Oprócz tego, że jest pięknie wydana to, co ważniejsze,
pomysły na burgery są fantastyczne. Już się nie mogę doczekać kiedy je
wypróbuję. Póki co jednak jako mama karmiąca 2 tygodniowego smyka nie bardzo
mogę rozkoszować się burgerami z soi czy fasoli. Postanowiłam zatem stworzyć
swojego własnego vegeburgera, po którym małemu na pewno nic nie będzie.
Zainspirowała mnie oczywiście książka. Ciekawym pomysłem przedstawionym przez autorkę
jest dodanie ziemniaka do burgera i ja też postanowiłam wykorzystać ten pomysł.
A oto przepis:
Składniki na 4 burgery:
- Mały burak
- Mały ziemniak (najlepiej taki nierozpadający się)
- Niecała szklanka pestek słonecznika namoczonych przez kilka godzin w wodzie
- Spora garść posiekanej pietruszki
- Sól
- 1 łyżka oliwy
- 1 łyżka mąki z pełnego ziarna + trochę do obtoczenia
Wszystkie składniki (oprócz mąki) miksuję w blenderze, potem dodaje mąkę według
potrzeby. Ja dodałam czubatą łyżkę, ale trzeba sprawdzać konsystencję, tak,
żeby udało się uformować kotleciki. Kotleciki nie powinny być zbyt zwarte. Nie używam przypraw ze względu na
dziecko, ale można doprawić pieprzem i ulubionymi ziołami. Kotleciki obtoczyłam
w mące. Piekłam wyłożone na posmarowanej oliwą blasze po 15 minut z każdej
strony w 180°C
z termoobiegiem.
Sposób podania: w bułce z dodatkami, lub bardziej obiadowo np.
z kaszą gryczaną i buraczkami, lub pieczonymi warzywami (zaserwowałam sobie z pieczoną cukinią i pieczonymi pomidorami).
Smacznego